moryskami. Po pewnym czasie jednak również marranów i morysków zaczęto tępić, mówiąc,
moryskami. Po pewnym czasie jednak także marranów czy też morysków rozpoczęto tępić, mówiąc, iż jedynie udają chrzecijan, a w głębi duszy pozostali, kim byli. licznych spalono na stosie, a wszystkich skazano na wygnanie, co stało się nie tylko przyczyną licznych cierpień dotkniętych tym ludzi, ale, jak okazało się trochę póniej, zadało gospodarce Hiszpanii czy też w ogóle jej cywilizacji takie ciosy, z których kraj taki poprzez wieki nie potrafił się podnieć. Jak zawsze w podobnych sytuacjach, trafiali się ludzie, którzy korzystali z przeladowań swych dotychczasowych współobywateli, czy też inni, którzy im współczuli czy też pomagali, choć to ostatnie groziło poważnymi karami. Byli więc czy też marrani, czy też moryskowie, którym mimo wszystko udało się jako przetrwać czy też zatrzeć lady pochodzenia od nie tych co należało przodków. Niektórzy badacze twierdzą, iż sam Miguel de Cervantes Saavedra był kim takim czy też to włanie stało u ziemi przynajmniej częci jego życiowych kłopotów czy też przykroci (których istotnie miał co niemiara). Nie wiem, czy to fakt, czy też zresztą niespecjalnie jest zależne mi na rozstrzygnięciu takiej tajemnicy; prawdą bywa natomiast, iż Cervantes, jak jego bohaterowie, był po stronie przeladowanych czy też dobrze im życzył; owego dowodzi między innymi historia Rikota, dawnego sąsiada Sancza Pansy, spotkanego przezeń na drodze w stroju niemieckiego pielgrzyma, ale nie ukrywającego przed nim, kim bywa naprawdę, wiedzącego ponieważ, iż Sanczo nań nie doniesie. Rzecz w tym, iż Rikote był moryskiem; czy też jego też, wraz z rodziną, dotknął edykt królewski, skazujący morysków na opuszczenie w okrelonym terminie Hiszpanii. Jak teraz opowiadał Sanczowi, natychmiast wyjechał, ale sam, by znaleć dobre miejsce na osiedlenie, a później sprowadzić żonę czy też córkę. Był we Francji, był we Włoszech, a w końcu wynajął dom w pewnej wsi niemieckiej, z której co roku pielgrzymi udają się do więtych miejsc w Hiszpanii. Postanowił chodzić z pielgrzymami, nie dla dochodów, których taki proceder przysparza, ale żeby odwiedzać bezpiecznie ojczyznę, ciągle wytęsknioną, ciągle opłakiwaną, ciągle słodszą nad wszystkie kraje. Za pierwszą pielgrzymką chciał zabrać swoje niewiasty czy też odkopać skarb zakopany; niestety, nadto wiele okresu zmitrężył w obcych krajach czy też nie zastał już na miejscu żony czy też córki; musiały ruszyć w drogę nie czekając na niego czy też udały się, choć gorliwe chrzecijanki, do muzułmańskiego Algieru, czego Rikote nie potrafił zrozumieć. dziś pozostawało mu wykopanie skarbu czy też sprowadzenie obu niewiast z Algieru do Niemiec; ufał w Bogu, iż choć niełatwe to przedsięwzięcie, przecież mu się powiedzie. Co do owego, iż znalazły się w Algierze powiedział Sanczo to nie dziw się, bo zabrał je tam brat twojej żony; jako niewiasty musiały szukać oparcia w mężczynie, a taki był najbliższy, kiedy ciebie nie stało. A co do skarbu, to boję się, iż nic nie znajdziesz, bo 180 słyszałem, iż zabrano im dużo złotych monet czy też pereł, kiedy przed wyjazdem, zgodnie z rozporządzeniem, zaniosły je do zapisu. To nie taki skarb zaprzeczył Rikote bo mojego schowka one wcale nie znały; dla pewnoci nie wyjawiłem go nawet żonie czy też córce; ale tobie go wyjawię, jeli zechcesz poradę mi w wykopaniu czy też ukryciu owego, co moje; czy też dam ci za to dwiecie eskudów; wiem, iż ci się przydadzą. Zrobiłbym to rzekł Sanczo gdybym był bardziej chciwy niż bojaliwy, ale iż jestem bardziej bojaliwy niż chciwy, to chyba nie zrobię; jedyne, co mogę, to życzyć ci pomylnoci. Bóg zapłać odparł Rikote czy też nie będę cię namawiał, skoro bywa tak, jak mówisz. Ale możesz jeszcze jedno: jeżeli byłe w naszej wsi, kiedy moi ją opuszczali, możesz opowiedzieć mi, jak to jest. Byłem w naszej wsi czy też mogę ci powiedzieć, iż cała wie je żegnała, płacząc, zwłaszcza za żałowano twojej córki, bo wszyscy mówili, iż to najmilsze czy też najliczniejsze stworzenie na